Dlaczego taka podróż?
Przed wyjazdem
Start
WIZY / granice
Księga Gości
Bułgaria
Egipt
Estonia
Grecja
Węgry
Iran
Jordania
Litwa
Łotwa
Polska
Rumunia
Rosja
Słowacja
Syria
Turcja


Egipt(II)

Delta Nilu.


Wejdźmy teraz bardziej w deltę Nilu. To, co najbardziej tu uderza, to roślinność tak bardzo kontrastująca z okoliczną pustynią. Każdy, nawet najmniejszy skrawek ziemi jest tu wykorzystany do uprawy. Nam jest nawet trudno znaleźć kawałek miejsca przy drodze, by zatrzymać samochód i zjeść zasłużony posiłek. A maleńkie dróżki przebiegające przez pola są przystosowane wielkością do muła, czy osła, a nie samochodu...



A teraz bez komentarza kilka fotografii z życia Egipcjan...



Zielony, to z pewnością kolor delty Nilu poprzecinanej licznymi kanałami. Tu został nawodniony każdy skrawek ziemi, który się do tego nadawał. A roślinność rośnie jak grzyby po deszczu.

Trzeba przyznać, iż pozyskiwanie wody to sprawa priorytetowa w Egipcie. A w rejonach południowych, w okolicy Asuan zaczęto nawet wprowadzać w życie projekt nawadniania pustyni pod uprawę kukurydzy.



Małe koła wodne (nie mające nic wspólnego z tymi, które widzieliśmy w Syrii) nawadniają pola popychając wodę do licznych kanałów.


Poruszane są przez muły, osły lub przez mały silniczek (dla tych bardziej nowoczesnych).




Na wsi dość często można zobaczyć gołębniki. Odchody gołębi to ponoć doskonały nawóz...




Z reguły czystość nie jest cechą Egipcjanina. I choć duże miasta jak Kair czy Aleksandria są utrzymywane w jako-takiej czystości, to jednak te mniejsze pozostawione same sobie przedstawiają całkiem inny widok...

Heliopolis.

Przybyliśmy do Egiptu kilka dni temu i trzeba to przyznać czuliśmy się trochę zagubieni. Egipt pokazał nam już swoją mało przyjazną stronę: odmawiano nam miejsca na nocleg (co w naszym przypadku znaczyło tylko kilka metrów, by postawić samochód), przepędzano wcześnie rano, gdy nawet za nasz postój daliśmy mały bakszysz (co nie zdarzało nam się nigdy w innych krajach).

Tak więc gdy dotarliśmy do Kairu, z jakąś niepewnością udaliśmy się na poszukiwanie zakonu i jednocześnie domu starców prowadzonego przez francuskie siostry zakonne (adres dany nam przez "znajomych znajomych rodziców Sebastiana"). Po kilku godzinach poszukiwań odnaleźliśmy wreszcie i zakon i przesympatyczną siostrę Marię Katarzynę, której imię figurowało na naszym adresie. Siostra przyjęła nas z otwartymi ramionami, a na nasze zapytanie o kawałek placu na postawienie samochodu, przedstawiła nas matce przełożonej i... i tak zaczęła się nasza przygoda z tymi super siostrami, które na pewno zostaną na zawsze w naszych sercach. Matka przełożona Benoit potraktowała nas jak swoje dzieci lub wnuczęta nie tylko znajdując miejsce na postawienie samochodu, ale kategorycznie nie godząc się, abyśmy w nim spali, dając nam do naszej dyspozycji bardzo przyjemny pokoik. Od razu też zostaliśmy wliczeni do życia wspólnoty dzieląc posiłki razem z siostrami, gawędząc razem z nimi i słuchając dobrych rad "z życia Egiptu".

Tak, w tym malutkim zakonie wszyscy nas rozpieszczali, a najbardziej chyba nasza bardzo "babciowa" matka przełożona. To ona dawała nam smakołyki do jedzenia, podsuwała mszalne wino przy posiłkach, przygotowywała kanapki na nasze całodzienne wyprawy, nie zapominając oczywiście o deserach, służyła pomocą w każdej chwili...

A w porze Bożego Narodzenia, gdy wracaliśmy z podróży statkiem po Nilu, w naszym pokoiku czekała na nas cała masa prezentów. Matka Benoit doradzała nam co zwiedzać w Egipcie i czekała na nas do późna w nocy, gdy wracaliśmy z naszych wypraw.

Kiedy przyszła pora rozstania, nie obeszło się oczywiście bez łez... Ciężko jest opuszczać takich ludzi. Musimy jednak powiedzieć, iż dość często o nich myślimy i na pewno sercami ich nie opuściliśmy... A matka Benoit zawsze pozostanie dla nas kimś wyjątkowym...

Przed naszym wyjazdem matka Benoit nie omieszkała się jednak dać nam adresu następnych sióstr zakonnych mieszkających w Aleksandrii i prowadzących tam podobny dom starców. Te siostry i tutejsza matka Elżbieta również przyjęły nas z otwartymi ramionami, ale to już inna historia... Powiem tylko, iż siostra Paula z Aleksandrii jest prawdziwym wcieleniem szalonej siostrzyczki granej przez Woopi Goldberg. Siostra Paula nigdy nie przestaje żartować i ze wszystkich robi sobie kawały... A energii ma tyyyle!!!



Heliopolis- dosłownie tłumacząc: "miasto słońca". Miasto zrodzone na pustyni z pomysłu bogatego przemysłowca belgijskiego: barona Empain (1852-1929). To on na początku XX wieku kupuje pustynne ziemie na północ od Kairu (23 miliony metrów kwadratowych pustyni zostały kupione za "grosze") i wprowadza w życie swój ambitny projekt stworzenia miasta idealnego, które szybko staje się willową dzielnicą Kairu.



Tutaj bazylika neobizantyjska barona, gdzie w krypcie, po stworzeniu tak wielkiego dzieła, odpoczywa on na wieki.

Bruno, którego poznaliśmy w ośrodku prowadzonym przez francuskie siostry zakonne. Bruno towarzyszył nam wiernie w zwiedzaniu Kairu. A schodząc po raz pierwszy w życiu do krypty barona Empain cieszył się jak dziecko (było to ponoć jego marzeniem).






Pałac barona Empain przypominający świątynię hinduską! Zbudowany w 1905 roku, był on rezydencją barona podczas budowy Heliopolis. Opuszczony od prawie 40 lat ma teraz reputację nawiedzonego przez duchy.

Kair.


Egipt jest wielki, bardzo wielki. I starczy go dla wszystkich gustów. Jeśli lubicie przygodę i nurkowanie wybierzcie się na Synaj. A jeśli wolicie rejs wspaniałym statkiem i do tego podoba wam się architektura egipska: Nil jest dla was! (To zresztą wybór większości turystów w Egipcie.)

Kair niestety nie zawsze znajduje się w połączeniu z wyprawą statkiem w propozycji agencji podróży. Szkoda, bo tylko w Kairze możecie zobaczyć piramidy, dzielnicę islamską, koptową, muzeum egipskie i tyle innych rzeczy... My zostaliśmy kilka dni w Kairze, a i tak nie widzieliśmy wszystkiego...



Zacznijmy wizytę Kairu od muzeum egipskiego . To francuskiemu egiptologowi Augustowi Mariette (pogrzebanemu w pobliżu muzeum, na placu El-Tahrir), wielkiemu opiekunowi dziedzictwa egipskiego, zawdzięczamy pierwsze muzeum.


Gwoździem całej wizyty jest z pewnością słynny skarb Tutanchamona, mało ważnego faraona, który królował tylko przez 9 lat, ale za to zdobył ogromną sławę dzięki odkryciu jego prawie nietkniętego grobu przez H. Cartera w 1922 roku.




4 wazy używane w procesie mumifikacji, służące do przechowywania najważniejszych wnętrzności mumifikowanej osoby (wątroby, żołądka, jelit, płuc).



Afisze kinowe. Jak widać nie są to zdjęcia, lecz wykonywane przez artystów rysunki bohaterów.

A by sprzedawać chleb trzeba być prawdziwym akrobatą...



Giza.



Oto przybywamy do nekropolii w Gizie, gdzie znajduje się ostatni z istniejących w naszych czasach cudów świata: piramida Cheopsa . Po 4800 latach ona nadal stoi w tym samym miejscu. Przybycie do nekropolii stanowi niejako niespodziankę, bo wierzchołki piramid zasłaniają do ostatniej chwili budynki miasta. Mimo wszystko spektakl, który tu na nas czeka jest imponujący.

Gdy stoi się u podnóża piramidy Cheopsa (najwyższej ze swymi 147 metrami), nie widzi się nic innego, jak tylko mur bloków kamiennych. A zwiedzenie piramidy "od środka" na pewno pozostanie w pamięci. Nie dlatego, iż jest tam aż tyle do zobaczenia, lecz iż ma się wrażenie rozwiązania tajemnicy piramidy.


Chefren (syn Cheopsa) zbudował swą piramidę odrobinę mniejszą od piramidy ojca. Nie widać tego jednak tak bardzo, gdyż jego piramida znajduje się na małym podwyższeniu. A jeśli chodzi o Mykerinosa, nie mógł on rywalizować ani z ojcem, ani tym bardziej z dziadkiem, bo jego piramida liczy zaledwie 66 metrów wysokości. Clemenceau, francuski mąż stanu, powiedział kiedyś: "Forma piramid dowodzi, że we wszystkich czasach robotnicy znajdowali środki by robić coraz mniej". Bardziej na serio: historycy z faktu budowania coraz mniejszych piramid wyciągnęli wnioski nadejścia cięższych czasów dla faraonów.




A oto i Sfinks . W dalszym ciągu strzeże grobu swego władcy.

Jeśli chodzi o problem: "gdzie się podział jego nos?", to odpowiedź jest bardzo prosta. Został on ustrzelony przez Mameluków, gdy ćwiczyli oni na nim strzały z armat...




Nie ominęła nas też mała burza piaskowa. Co, trzeba przyznać, nie było zbyt przyjemne ani dla ust, ani dla oczu. Lecz na zdjęciach wygląda to całkiem całkiem...




Mykerinos. W głębi, z widokiem na Kair, dwa kroki od Sfinksa!







Napoleon powiedział tu kiedyś do Egipcjan: "Z wysokości tych piramid 40 wieków na Was patrzy..."


Przegrywanie kaset video VHS na DVD.