Delta Nilu.
![]() Wejdźmy teraz bardziej w deltę Nilu. To, co najbardziej tu uderza, to roślinność tak bardzo kontrastująca z okoliczną pustynią. Każdy, nawet najmniejszy skrawek ziemi jest tu wykorzystany do uprawy. Nam jest nawet trudno znaleźć kawałek miejsca przy drodze, by zatrzymać samochód i zjeść zasłużony posiłek. A maleńkie dróżki przebiegające przez pola są przystosowane wielkością do muła, czy osła, a nie samochodu... |
![]() A teraz bez komentarza kilka fotografii z życia Egipcjan... |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Zielony, to z pewnością kolor delty Nilu poprzecinanej licznymi kanałami. Tu został nawodniony każdy skrawek ziemi, który się do tego nadawał. A roślinność rośnie jak grzyby po deszczu. Trzeba przyznać, iż pozyskiwanie wody to sprawa priorytetowa w Egipcie. A w rejonach południowych, w okolicy Asuan zaczęto nawet wprowadzać w życie projekt nawadniania pustyni pod uprawę kukurydzy. |
Małe koła wodne (nie mające nic wspólnego z tymi, które widzieliśmy w Syrii) nawadniają pola popychając wodę do licznych kanałów. Poruszane są przez muły, osły lub przez mały silniczek (dla tych bardziej nowoczesnych). |
![]() Na wsi dość często można zobaczyć gołębniki. Odchody gołębi to ponoć doskonały nawóz... |
![]() Z reguły czystość nie jest cechą Egipcjanina. I choć duże miasta jak Kair czy Aleksandria są utrzymywane w jako-takiej czystości, to jednak te mniejsze pozostawione same sobie przedstawiają całkiem inny widok... |
Heliopolis.
Przybyliśmy do Egiptu kilka dni temu i trzeba to przyznać czuliśmy się trochę zagubieni. Egipt pokazał nam już swoją mało przyjazną stronę: odmawiano nam miejsca na nocleg (co w naszym przypadku znaczyło tylko kilka metrów, by postawić samochód), przepędzano wcześnie rano, gdy nawet za nasz postój daliśmy mały bakszysz (co nie zdarzało nam się nigdy w innych krajach). ![]() Tak więc gdy dotarliśmy do Kairu, z jakąś niepewnością udaliśmy się na poszukiwanie zakonu i jednocześnie domu starców prowadzonego przez francuskie siostry zakonne (adres dany nam przez "znajomych znajomych rodziców Sebastiana"). Po kilku godzinach poszukiwań odnaleźliśmy wreszcie i zakon i przesympatyczną siostrę Marię Katarzynę, której imię figurowało na naszym adresie. Siostra przyjęła nas z otwartymi ramionami, a na nasze zapytanie o kawałek placu na postawienie samochodu, przedstawiła nas matce przełożonej i... i tak zaczęła się nasza przygoda z tymi super siostrami, które na pewno zostaną na zawsze w naszych sercach. Matka przełożona Benoit potraktowała nas jak swoje dzieci lub wnuczęta nie tylko znajdując miejsce na postawienie samochodu, ale kategorycznie nie godząc się, abyśmy w nim spali, dając nam do naszej dyspozycji bardzo przyjemny pokoik. Od razu też zostaliśmy wliczeni do życia wspólnoty dzieląc posiłki razem z siostrami, gawędząc razem z nimi i słuchając dobrych rad "z życia Egiptu". Tak, w tym malutkim zakonie wszyscy nas rozpieszczali, a najbardziej chyba nasza bardzo "babciowa" matka przełożona. To ona dawała nam smakołyki do jedzenia, podsuwała mszalne wino przy posiłkach, przygotowywała kanapki na nasze całodzienne wyprawy, nie zapominając oczywiście o deserach, służyła pomocą w każdej chwili... A w porze Bożego Narodzenia, gdy wracaliśmy z podróży statkiem po Nilu, w naszym pokoiku czekała na nas cała masa prezentów. Matka Benoit doradzała nam co zwiedzać w Egipcie i czekała na nas do późna w nocy, gdy wracaliśmy z naszych wypraw. Kiedy przyszła pora rozstania, nie obeszło się oczywiście bez łez... Ciężko jest opuszczać takich ludzi. Musimy jednak powiedzieć, iż dość często o nich myślimy i na pewno sercami ich nie opuściliśmy... A matka Benoit zawsze pozostanie dla nas kimś wyjątkowym... Przed naszym wyjazdem matka Benoit nie omieszkała się jednak dać nam adresu następnych sióstr zakonnych mieszkających w Aleksandrii i prowadzących tam podobny dom starców. Te siostry i tutejsza matka Elżbieta również przyjęły nas z otwartymi ramionami, ale to już inna historia... Powiem tylko, iż siostra Paula z Aleksandrii jest prawdziwym wcieleniem szalonej siostrzyczki granej przez Woopi Goldberg. Siostra Paula nigdy nie przestaje żartować i ze wszystkich robi sobie kawały... A energii ma tyyyle!!! ![]() Heliopolis- dosłownie tłumacząc: "miasto słońca". Miasto zrodzone na pustyni z pomysłu bogatego przemysłowca belgijskiego: barona Empain (1852-1929). To on na początku XX wieku kupuje pustynne ziemie na północ od Kairu (23 miliony metrów kwadratowych pustyni zostały kupione za "grosze") i wprowadza w życie swój ambitny projekt stworzenia miasta idealnego, które szybko staje się willową dzielnicą Kairu. |
![]() Tutaj bazylika ![]() Bruno, którego poznaliśmy w ośrodku prowadzonym przez francuskie siostry zakonne. Bruno towarzyszył nam wiernie w zwiedzaniu Kairu. A schodząc po raz pierwszy w życiu do krypty barona Empain cieszył się jak dziecko (było to ponoć jego marzeniem). |
![]() Pałac barona Empain |
Egipt jest wielki, bardzo wielki. I starczy go dla wszystkich gustów. Jeśli lubicie przygodę i nurkowanie wybierzcie się na Synaj. A jeśli wolicie rejs wspaniałym statkiem i do tego podoba wam się architektura egipska: Nil jest dla was! (To zresztą wybór większości turystów w Egipcie.)
Kair niestety nie zawsze znajduje się w połączeniu z wyprawą statkiem w propozycji agencji podróży. Szkoda, bo tylko w Kairze możecie zobaczyć piramidy, dzielnicę islamską, koptową, muzeum egipskie i tyle innych rzeczy... My zostaliśmy kilka dni w Kairze, a i tak nie widzieliśmy wszystkiego...