Dlaczego taka podróż?
Przed wyjazdem
Start
WIZY / granice
Księga Gości
Bułgaria
Egipt
Estonia
Grecja
Węgry
Iran
Jordania
Litwa
Łotwa
Polska
Rumunia
Rosja
Słowacja
Syria
Turcja


Iran(IV)




Jedyny deszczowy dzień dla nas w Iranie. Ostatnim razem gdy tu padało... to było rok wcześniej!



Nowy i stary most...

Khorram Abad

Niewiele do zobaczenia z wyjątkiem Alego i jego rodziny!

To tutaj przeżyliśmy spotkanie, które pozostanie nam głęboko w pamięci, jak i w sercach na zawsze...



Wszystko zaczęło się od małej stacji benzynowej, gdzie stojąc w kolejce by zatankować samochód, zostaliśmy zaczepieni przez miejscowego, który wyraźnie zaintrygowany z faktu ujrzenia nas tutaj, pragnął nawiązać dialog... Niestety my w dalszym ciągu nie mówiliśmy po irańsku, a on po angielsku, co nam jednak nie przeszkodziło umożliwiając działanie naszym rękom... Po wyjaśnieniu skąd przybywamy i że jesteśmy mąż z żoną (aby to powiedzieć w krajach muzułmańskich, trzeba potrzeć dwa palce wskazujące...), zrozumieliśmy, iż nasz nowy znajomy zaprasza nas do siebie na noc (a pomału zaczynało się ściemniać). Trzeba przyznać, iż po naszej przygodzie w Choqa Zanbil, obydwoje z Sebastianem mieliśmy ochotę by poznać nowych Irańczyków. Akceptujemy więc, lecz sytuacja jest trochę niezrozumiała i ostatecznie po zatankowaniu paliwa machając sobie rękami na pożegnanie, rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę.

Pojechaliśmy więc zwiedzić cytadelę Falak el-Aflak, która była oczywiście zamknięta (widząc godzinę). Decydujemy się zatem opuścić miasto, a szukając drogi wyjazdowej gubimy się trochę. I dotychczas nie możemy zrozumieć skąd w tym miejscu zjawił się nagle nasz znajomy ze stacji benzynowej, z ogromnym, przyjaznym uśmiechem ponawiając swoją propozycję spania u niego w domu... Po około 2 godzinach od naszego poprzedniego spotkania, w tym dość sporym mieście gdzie zabłądzić tak łatwo... jak nas znalazł- pozostanie to dla nas zawsze zagadką... Ale trzeba przyznać, iż w nim i w jego uśmiechu było coś takiego, że miało się całkowite zaufanie...


Ali (bo tak się on nazywa) jedzie przed nami swoim samochodem pokazując drogę i tak docieramy do niego do domu... Ale tu, ja z Sebastianem nagle zostajemy rozdzieleni, bo na nasze spotkanie z domu wybiega siostra Alego, bierze mnie za rękę i wprowadza do środka, gdy tymczasem Sebastian odjeżdża wraz z Alim, by nasz samochód umieścić na jakimś strzeżonym parkingu (i to Ali płaci). Wracają dopiero po około godzinie, bo Ali zabiera Sebastiana jeszcze do jakichś znajomych, następnie do sklepu kupić owoce (i to Sebastian ma wybrać te najbardziej egzotyczne), następnie odebrać swego syna... Tak więc ich wyprawa trwała trochę czasu, gdy tymczasem ja zdążyłam poznać całą rodzinę... Kobiety brały mnie w objęcia na powitanie, a mężczyźni zgodnie z irańskim zwyczajem kładli sobie ręce na sercu... Odebrano mi też moją chustkę z głowy proponując coś o wiele lżejszego. Posadzono na dywanach podkładając poduszki, by mi było wygodniej, poczęstowano herbatą i jakimś słodkim irańskim przysmakiem...

A po jakimś czasie Sebastian z Alim wracają. Razem jemy kolację i spędzamy super miły wieczór, bo Ali zaprasza jednego ze swych kolegów mówiącego po angielsku, by mieć z nami jeszcze większy kontakt.



Następnego dnia zwiedzanie cytadeli Falak el-Aflak wraz z Alim i jego siostrą. Zaaranżowali nam oni przebranie się w tradycyjne stroje... Zresztą ku ogromnej uciesze wszystkich ludzi wokoło...


W planie na dzień dzisiejszy mieli oni także piknik. A dziewczyny na huśtawce bawiły się jak małe dzieci. Niestety niespodziewanie zaczęło padać, ale mimo wszystko nam to nie przeszkodziło i piknik dokończyliśmy w naszym samochodzie.



A gdy przyszło do pożegnania było nam wszystkim bardzo ciężko. To był jeden z najsmutniejszych momentów w naszej podróży. Z Alim i jego rodziną nie mówiliśmy tymi samymi językami, a mimo to między nami istniał jakiś kontakt nie do wyjaśnienia i jakaś bliskość... I chyba wszyscy przy pożegnaniu mieliśmy łzy w oczach. Tak więc rozstajemy się i my odjeżdżamy naszym samochodem, a oni swoim. Wyprzedzają nas jednak machając jeszcze rękami na pożegnanie. I gdy my myślimy, że to już koniec, bo znikają nam z oczu, oni zatrzymują się jeszcze przy drodze, wysiadają wszyscy z samochodu i w momencie gdy my przejeżdżamy krzyczą i machają nam znowu... My obydwoje przez dłuższą chwilę nie byliśmy w stanie nic powiedzieć...

Taq-e Bostan.



Jeszcze jedno ważne miejsce sasanidzkie. Te groty zawierają chyba najpiękniejsze płaskorzeźby, które było nam dane zobaczyć w Iranie. Są to głównie sceny polowań królewskich ze słoniami, wielbłądami i dzikami w roli głównej.



Typowa brama wjazdowa do miasta w Iranie, oczywiście z portretami ajatollaha Chomeiniego i jego następcy Chamenei, których można zresztą spotkać dosłownie wszędzie.



I znowu w drodze...



Jedna z wielu małych wiosek zagubionych w górach. Domy zbudowane z cegły suszonej na słońcu mają zawsze ten sam kształt bloczków sześcianu. A piękno tych regionów jest związane z roślinnością, tak bardzo kontrastującą z okolicznymi pustyniami.

Takht-e Soleyman. (Tron Salomona)

Znajdujący się w całkowitej izolacji, Takht-e Soleyman był kiedyś największym centrum religijnym zoroastryzmu (224-642 n.e.) i nieustannie palił się tu jeden z trzech świętych ogni (ogień wojowników). Zoroastryzm był narodową religią Persji przed przybyciem islamu. W Iranie pozostaje jednak w dalszym ciągu mała garstka jego praktykujących wyznawców. Zamieszkują oni głownie południową część ostanu Azerbejdżan.



Przed przybyciem do Takht-e Soleyman. Nieczynny krater wulkanu służący za więzienie.



To tuż przy kraterze starego wulkanu wypełnionego wodą została wybudowana ta świątynia. Wypływa stąd ciągle mała strużka ciepłej przejrzystej wody dodając uroku całemu miejscu.

Na drodze do granicy w Bazarganie.



W każdej wiosce, czy każdym mieście w Iranie można zobaczyć portrety bohaterów, którzy zginęli na wojnie Iran- Irak.



Dość często w Iranie zdarzało nam się spać parkując samochód na stacjach benzynowych.

Czasami dopiero rano zauważaliśmy kto nad nami czuwał przez całą noc!



Sposób przechowywania słomy na dachach domów jest typowy w tym regionie.




Ajatollah Chomeini zmarły w 1988r. i jego godny następca Chamenei.

Słone jezioro Urmia w pobliżu granicy tureckiej.

Tu biegła kiedyś trasa szlaku jedwabnego. Tędy przechodziły karawany wyruszające z Bagdadu.




Czyżbym szukała mego kostiumu kąpielowego?



Na brzegu tego jeziora zawarliśmy znajomość z Sorlem, ogromnie sympatycznym pasterzem wypasującym tu swe owce i kozy. Oczywiście spróbowaliśmy rozmawiać z nim w farsi (po persku), wykorzystując kilka słów zamieszczonych w naszym przewodniku. Lecz nic nie pomaga tak bardzo jak wyjąć mapę świata by pokazać przebytą przez nas trasę...



Powierzchnia tego jeziora zmniejsza się z roku na rok, pozostaje ono jednak największe w całym Iranie. Zasolenie jego wód (do 30%) tłumaczy dlaczego tylko pewne skorupiaki są w stanie tu przeżyć.


Przegrywanie kaset video VHS na DVD.