Dlaczego taka podróż?
Przed wyjazdem
Start
WIZY / granice
Księga Gości
Bułgaria
Egipt
Estonia
Grecja
Węgry
Iran
Jordania
Litwa
Łotwa
Polska
Rumunia
Rosja
Słowacja
Syria
Turcja


Syria(IV)

Krak des Chevaliers.



Jest to przykład wspaniałego zamku zbudowanego przez krzyżowców w okresie krucjat.

Od XI do XIII wieku chrześcijaństwo zachodnie organizowało wyprawy wojenne w celu wyzwolenia miejsc świętych i chrześcijan spod panowania muzułmańskiego. W zamku Krak de Chevaliers mogło przebywać około 2000 walecznych krzyżowców o różnej narodowości. Zbudowany i powiększony w XII wieku, ze względu na swe umieszczenie, pozwalał on niejako zrekompensować liczebną słabość krzyżowców.


Krak des Chevaliers, ten wspaniały zamek "nie do zdobycia", wpadł jednak w 1271 roku w ręce sułtana mameluckiego Bajbarsa (który rok wcześniej zdobył Jerozolimę).


Oto przybyliśmy do Saidnaya szukając jak zwykle hoteliku dla rodziców Sebastiana. Nagle na jednym ze wzniesień samochód zgasł i już więcej nie ruszył. Zdenerwowani zaczęliśmy sprawdzać, jaka była przyczyna tego wypadku (bojąc się, iż jest to jakaś poważniejsza awaria). Na szczęście okazało to się tylko niewystarczającą ilością paliwa w baku. Jednak podczas tego wydarzenia zawarliśmy znajomość z rodziną francuskojęzyczną, która od razu zaprosiła nas do siebie.

Mounir, ojciec rodziny był Libano-Syryjczykiem. Zarówno on, jak i jego dzieci doskonale mówili po francusku. Poczęstowano nas kawą i konfiturą figową domowej roboty, którą je się tu z jabłkami. (Musimy oddać honor pani domu, iż jej konfitura była przepyszna!) ¯ona Mounira wykonywała obrazki świętych z małych koralików... (nasi gospodarze jak można się tego domyśleć, byli chrześcijanami).

Następnego dnia córka Mounira towarzyszyła nam w zwiedzaniu klasztoru w Saidnaya.

Bosra.



I oto znajdujemy się tylko kilka kilometrów od granicy jordańskiej w regionie głęboko druzyjskim.


Główną i trzeba przyznać imponującą atrakcją Bosry jest starożytny teatr rzymski z czarnego bazaltu. Jego wspaniały stan konserwacji związany jest z jego dawnym zasypaniem w piasku, co uchroniło go od zniszczenia i czasu...









To właśnie w Bosra jakiś mnich przepowiada małemu Mahometowi jego wielką przyszłość! I to także Bosra była pierwszym miastem bizantyjskim podbitym przez Arabów w 634 r. n.e.!



I jak można pozostać kamiennym widząc taką kreaturę?!?

Pierwszy i ostatni dzień w Syrii.



Granicę turecko-syryjską przekroczyliśmy w nocy. (Było to jeszcze przed przyjazdem rodziców Sebastiana.) Obyło się bez problemów, tylko że musieliśmy tu zostawić "parę groszy": np. podatek od samochodu diesel, który jest dość wysoki: 100$ za tydzień pobytu w Syrii!

Zaraz po przekroczeniu granicy zaczęliśmy szukać jakiegoś miejsca, gdzie moglibyśmy zatrzymać się na noc. I jak to było w naszym zwyczaju w Iranie czy Turcji, spytaliśmy na pierwszej napotkanej stacji benzynowej. Jakież było nasze zdziwienie, gdy kategorycznie powiedziano nam "nie!". Do tego nie byliśmy przyzwyczajeni. Cóż, ruszyliśmy dalej rozglądając się za jakimś odpowiednim miejscem. (A trzeba przyznać, iż w tych krajach nie jest to wcale tak ewidentne, gdzie postawić samochód.) Obydwoje byliśmy już zmęczeni... Ja zawiedziona zaczęłam już myśleć: "cóż to za niegościnny kraj!" Nagle zauważyliśmy następną stację benzynową (było to jednak dość daleko od poprzedniej). Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz choć tym razem z wielką obawą...

Jak opowiedzieć tą chwilę? Jak przekazać to, co wtedy czuliśmy? Nie wiem, tak trudno przekazać uczucia...

Wjechaliśmy na stację benzynową. Jakiś chłopak zaczął iść w naszym kierunku (w tych krajach to pracownik stacji benzynowej nalewa paliwo do baku). Sebastian otworzył okienko ze swojej strony, by spytać się o nasz nocleg. I... i nie powiedział nic. Nie był w stanie, bo zanim otworzył usta, przez otwarte okienko podano mu z pięknym uśmiechem już obraną pomarańczę. To go całkowicie rozbroiło. Mnie również. Więc śmieliśmy się we trójkę. Takiego powitania się nie spodziewaliśmy. I to właśnie w ten sposób zawarliśmy znajomość z Hassanem... Hassan oczywiście zgodził się na postawienie naszego samochodu na jego stacji. Wskazał nam odpowiednie miejsce, gdzie mogliśmy spać spokojnie i zaraz potem zaprosił nas na herbatę. Spędziliśmy razem wyjątkowy wieczór poznając przy okazji nowy napój, który Hassan nazywał: "argentina". Są to chyba liście herbaty, których dużą ilość wrzuca się do szklanki, zalewa wodą i posypuje cukrem. Pije się to przez specjalną łyżeczkę-słomkę wyżłobioną w środku. Później, gdy napoju ubywa, dolewa się wody, dosypuje cukru... i tak w kółko. Taki seans argentiny może trwać kilka godzin...



Ku naszemu zdziwieniu Hassan nie był muzułmaninem, lecz katolikiem. (Trzeba tu dodać, iż przed przybyciem Arabów Syria była krajem chrześcijańskim i w dalszym ciągu pozostaje tu grupa katolików bardziej lub mniej zintegrowanych w społeczności arabskiej.)

Hassan był naprawdę wyjątkowym chłopakiem. Razem spędziliśmy chwile, których nie da się zapomnieć. Dlatego też kilka miesięcy później, gdy wracaliśmy tą samą drogą do Europy, postanowiliśmy znowu zatrzymać się na stacji Hassana. Hassan przywitał nas otwierając szeroko ramiona i krzycząc z radości na cały głos. I jak można by zapomnieć takich ludzi? Później, gdy przyszła pora rozstania, Hassan słowami "I love you" wyrażał swój smutek...


Przegrywanie kaset video VHS na DVD.